Pierwszy prawdziwy supermarket w Stanach Zjednoczonych został otwarty w 1930 roku na Long Island, w czasach gdy tzw. narożny sklep był kwitnącą instytucją. Trzy lata później supermarkety pojawiły się w Kalifornii, Ohio, Pensylwanii i w innych stanach. Mimo to szefowie uznanych sieci spożywczych pompatycznie ignorowali ich istnienie „trudno jest uwierzyć, iż ludziom będzie się chciało jechać wiele mil, aby kupić jedzenie i wyrzec się doprowadzonej do perfekcji przez małe sklepy obsługi, obsługi nakierowanej na konkretnego, indywidualnego klienta-sąsiada, obsługi, do której tak się wszyscy przyzwyczaili”. Jeszcze w 1936 roku Konwencja Krajowego Stowarzyszenia Hurtowników Spożywczych i Stowarzyszenia Detalistów Spożywczych w New Jersey głosiła, że nie ma się czego bać. Jej uczestnicy twierdzili, że koncentrując się na wąskiej grupie klientów szukających jak najtańszych produktów, supermarkety ograniczają swój rynek. Supermarkety muszą daleko szukać klientów, a jeśli pojawią się naśladowcy, spadną obroty i wielu z nich upadnie. Jeśli tylko małe sklepy będą „współpracować z dostawcami, zwracać uwagę na koszty i polepszać obsługę”, przetrwają napór konkurencji i doczekają chwili, kiedy ona zniknie. Nie doczekały.

Theodore Levitt, Marketing Myopia, Harvard Business Review, 38(4), 1960.

Z cytowanego powyżej tekstu można wnioskować nasze ponad półwieczne spóźnienie w stosunku do Ameryki. Jednak dzisiejsze otoczenie firm jest równie wymagające, stresujące, turbulencyjne, a nawet wrogie. Polska nadal ma jednak dość wyjątkową specyfikę. Inaczej niż w Europie dla Polaków sklepy osiedlowe są wciąż jeszcze częstym miejscem robienia zakupów spożywczych. Wynika to przede wszystkim z infrastruktury naszego kraju, a także z zasobności portfeli. Polacy robią zakupy spożywcze zdecydowanie częściej niż inni Europejczycy. Wciąż ponad połowa Polaków nabywa artykuły spożywcze codziennie, chodząc po nie pieszo. Specjaliści twierdzą, że szanse rozwoju małych sklepów zależeć będą od wykorzystania atutów indywidualnej działalności na rynku lokalnym, elastycznego dostosowywania się do oczekiwań nabywców, wprowadzania innowacji, możliwości wejścia w kooperacje z firmami specjalistycznymi. Opisywany proces powinien być dla dziesiątków tysięcy małych i średnich firm wyzwaniem do określenia własnej misji na rynku, ściśle związanej z zarządzaniem bieżącym i strategicznym. Może jest jeszcze trochę czasu na skuteczną korektę własnego gospodarowania na rynku?